Podczas obecnych Mistrzostw Europy w siatkówce przeczytałem w internecie, że dziennikarze mają pretensje do Bartosza Kurka za to, że po meczach nie udziela wywiadów lub robi to bardzo niechętnie. Jednocześnie przypadkiem trafiłem w internecie na
REGULAMIN AKREDYTACJI MEDIALNYCH PLK S.A. NA SEZON 2011/2012, którego podpunkty 8. punktu stanowią:
- b. Zmuszanie zawodników, trenerów i sędziów do wypowiedzi poza konferencją prasową lub w przypadku odmowy odpowiedzi.
- c. Wchodzenie do szatni zespołów lub sędziów.
W tej samej chwili przypomniałem sobie post, który czytałem na blogu “Widziane z półdystansu” – Michała Pacudy – Tak było w mieście duchów w którym opisuje swoją podróż do Phoenix, a także jak w NBA wyglądają wywiady z zawodnikami. Jak się okazuje w NBA szatnie zawodników są otwarte dla dziennikarzy 1,5 h przed meczem przez 45 minut, wtedy mogą oni tam wejść i rozmawiać z graczami. Co ciekawe po meczu również mogą to uczynić, gdzie często zastają zawodników wychodzących spod prysznica w ręcznikach i szlafrokach. Porządku pilnują oficerowi prasowi drużyn, aby zawodnicy nie uciekali od dziennikarzy i odpowiadali na ich pytania.
Jak widać różnica pomiędzy PLK i NBA jest ogromna. Przy takim więc porównaniu postawa wspomnianego B.Kurka czy sportowców polskich, którzy unikają mediów wydaje się nieprofesjonalna.
Zawód: sportowiec
Wydaje się, że nasi sportowcy (i pewnie nie tylko nasi) zapominają, że to co robią to jest ich zawód w który wpisany jest pewien zakres obowiązków. Jeśli w ‘normalnej’ pracy mam kontakt z klientem to muszę zrobić wszystko, aby zatrzymać go przy firmie w której pracuję, muszę utrzymywać takie relacje, aby nie miał powodów do narzekań, a wręcz przeciwnie, by kontakt z firmą przychodził mu z ochotą. W przypadku sportowców klientami niejako jesteśmy my – kibice. Oczywiście pierwszym obowiązkiem zawodników ma być gra, bo to chcemy oglądać, ale również chcemy posłuchać ich w wywiadach, zobaczyć w mediach. To jest ich zawód, praca za którą dostają wypłatę i muszą być profesjonalistami w tym co robią.
Nasuwa mi się dyskusja, którą prowadziliśmy z kolegą o zawieszeniu Patryka Małeckiego przez Wisłę Kraków. Po przegranym meczu z Lechią Gdańsk piłkarze Wisły zostali wygwizdani przez swoich kibiców, a Małecki tak to skomentował: “- Takim kibicom proponowałbym, żeby poszli na drugą stronę. Takich kibiców nie potrzebujemy”. Za te słowa został zawieszony przez swój klub na jeden mecz oraz ukarany karą finansową. IMHO bardzo słusznie, ponieważ on ma grać w piłkę, otrzymuje za to pieniądze i dobrowolnie wybrał to co robi.
Poniżej część komentarza trenera Roberta Maaskanta:
“(…)Uważamy, że zachowanie takie jak to i mówienie takich rzeczy o kibicach, którzy od pokoleń przychodzą na nasz stadion, którzy specjalnie oszczędzają pieniądze na karnety, jest niedopuszczalne. Ci ludzie są takimi samymi kibicami jak wszyscy inni, między innymi dzięki nim klub istnieje tak długo, ma już ponad sto lat tradycji(…)”
Zdecydowanie się z tym zgadzam. Od strony formalnej kupując bilet na mecz zawieram umowę z klubem i oczekuję, że zobaczę jak piłkarze grają w piłkę, a zamiast tego otrzymuję komentarz, że takich kibiców, którzy gwiżdżą na piłkarzy nie potrzeba. To tak jakbym poszedł do banku i stwierdził, że osoba, która mnie obsługuje jest niekompetentna i dostał odpowiedź, że takiego klienta nie potrzebują i żebym zmienił bank. To niedopuszczalne i nieprofesjonalne.
Mniej znani, a bardziej dostępni
Istnieje jeszcze jeden aspekt warty uwagi. Tendencja wygląda tak, że sportowcy mniej znani lub z mniej znanych i medialnych sportów są zdecydowanie bardziej dostępni dla dziennikarzy niż Ci, którzy są już “gwiazdami” lub uprawiają sport, który ma bardzo duże zainteresowanie. Nie powinno mieć jednak znaczenia czy sportowiec gra w piłkę nożną, tenis stołowy czy szachy - zawsze powinien być tak samo otwarty na dziennikarzy, bo uciekając od wywiadów nie ucieka tylko od mediów, ale głównie olewa swoich kibiców.
Idealnym przykładem profesjonalizmu, pokory i medialności sportowej jest dla mnie Adam Małysz. Zdobył praktycznie wszystko, zarobił mnóstwo pieniędzy, jest znany na całym świecie, dał nam nadzieję, że potrafimy wygrywać i w pewnym sensie zmieniał naszą mentalność. Zawsze, czy to podczas największych sukcesów czy też słabszych występów był chętny do rozmowy.
Wracając do źródła, czyli do basketu. NBA prawdopodobnie nie zacznie się o czasie, więc polscy kibice koszykówki będą zapewne więcej oglądać TBL niż dotychczas. Jest okazja by PLK i PZKosz uczyniły ligę oraz zawodników jeszcze bardziej dostępną dla dziennikarzy, a co za tym idzie również dla kibiców. Może warto skorzystać z wzoru medialności jaką jest liga NBA i zainwestować w oficerów prasowych, otworzyć szatnie przed meczami, stworzyć więcej gadżetów klubowych – fansklepików, aż w końcu okaże się, że kibice będą zbierać się przed halami polskich klubów dużo wcześniej (jak to ma się w NBA), niż 20 minut przed rozpoczęciem spotkania, a zainteresowanie meczami koszykówki w Polsce zdecydowanie wzrośnie.