Kto nie widział dzisiejszego spotkania Oklahoma City Thunder vs Dallas Mavericks niech żałuje. Na szczęście jest internet i powtórki, więc jeśli nie całe spotkanie to można zobaczyć samą końcówkę.
To co najważniejsze: Thunder prowadzą 101:99 gdy Vince Carter trafia za 3 punkty wyprowadzając Mavs na jednopunktowe prowadzenie (uciszając tym samym całą halę Ford Center) na 1.4 sekundy do końca spotkania. Piłka z autu po którą wychodzi Durant i trafia game winnera na oko z 9 metra. Ten gość chyba trafia z każdej pozycji.
Hey hey hey goodbye, na na na na, na na na na, hey hey hey good bye
I still believe? Niestety, nie ma już w co wierzyć. Co gorsza nie było warto. I chyba nawet nie chodzi o to, że Lakers przegrali ostatni mecz z Dallas, że przegrali całą serię 0-4, ale to, że nie potrafili odpaść z klasą i honorem. Odom i Bynum otrzymali flagrant 2 i zostali od razu wyrzuceni. Odom specjalnie odepchnął Nowitzkiego, a Bynum uderzył łokciem JJ. Barea, gdy ten był już w powietrzu – to był żenujący i chamski faul. Wydaje się, że w przypadku Bynuma nie obejdzie się bez zawieszenia. Te akcję pokazały frustrację jaka panowała w drużynie Lakers. Niestety w ten sposób nie przysłużyli się dla uczczenia ostatniego spotkania w NBA Phila Jacksona, wręcz przeciwnie – sprawili, że ten ostatni mecz stał się żenadą. To tyle jeśli chodzi o frustrację.
Aspekt sportowy nie był o wiele ciekawszy w wykonaniu Lakers. W pierwszej kwarcie udało im się wyjść na prowadzenie, ale na jej koniec przegrywali, a Dallas nie oddało już prowadzenie do końca spotkania. Jeśli chodzi o Mavericks to było zupełnie odwrotnie. Tej nocy zagrali świetną koszykówkę i najlepszą jeśli chodzi o jakikolwiek zespół w tegorocznych playoffs. Lakers zostali po prostu rozbici, zawstydzeni 122:86. Gospodarze dali im łupnia, a przede wszystkim ławka Mavs, która rzuciła 86 punktów, czyli tyle samo co cały zespół z LA – J. Terry (32 pts), JJ. Barea (21 pts) i P. Stojakovic (22 pts). Jason Terry pobił rekord trafiając aż 9 (na 10) trójek w meczu playoffs, Peja Stojakovic dorzucił do tego 6 trójek z 100% skutecznością. Mavs pobili rekord playoffs trafiając razem 20 rzutów za trzy punkty. To było po prostu coś niesamowitego, gdy trafiali wszystko co było do trafienia z każdym rzutem pogrążając Jeziorowców. Jakby tego było mało to każdy z zawodników Mavs punktował w tym spotkaniu. Niestety nie mogę powiedzieć tak jak bym chciał NBA Where 0-3 to 4-3 happens to jednak maksyma NBA Where amazing happens nadal działa, bo przecież kto przed playoffs postawiłby na wygraną Dallas nad Lakers? To wybór Jeziorowców był tym bezpiecznym, a o Mavs raczej nikt nie mówił, a oni wbrew temu pokazali piękną, konsekwentną koszykówkę i są w finale konferencji zachodniej 2011 mając szansę na grę w finale i mistrzostwo NBA 2011r.
To czego szkoda najbardziej z tej serii to Phila Jackson, który odchodzi z NBA po tym sezonie mając na swoim koncie 11 tytułów mistrzowskich. Najbardziej utytułowany trener NBA zasługiwał zdecydowanie na lepszy pożegnanie niż to, które utrzymał. Bardzo ciekawie wypowiedział się o Jacksonie na konferencji po meczu nr 4 trener Mavericks – Rick Carlisle: “I don’t know how long he can go to Montana and meditate or smoke peyote or whatever…he’s gonna get bored.” wywołał tym uśmiech dziennikarzy, a i pewnie samego trenera Lakers. Jacksonowi należą się wielkie podziękowania za to co zrobił dla całej ligi, za wszystkie mistrzostwa (6 z Bulls i 5 z Lakers) i za spokój, który zawsze od niego emanował. Najbardziej zaskoczył mnie podczas meczu nr 3, gdy Lakers sporo już przegrywali on spokojnie z uśmiechem udzielał wywiadu Cheryl Miller – ot cały Coach Jackson.
Tym samym kończy się w NBA pewien czas, era Jacksona i era Lakers. Jerry Buss (właściciel Lakers) na pewno nie jest szczęśliwy po dzisiejszym odpadnięciu jego drużyny. Przegrana 0-4 zapewne pociągnie konkretne zmiany przed przyszłym sezonem. Jeziorowcy potrzebują wybornego rozgrywającego (mówi się o Chrisie Paul’u) oraz świetnego centra (muszą wybrać jednego z pary Gasol-Bynum, a z drugim się pożegnać lub ściągnąć kogoś nowego – potencjalnie plotki głoszą, że mógłby nim być Dwight Howard). Pytanie tylko czy zdecydują się zostawić kilku graczy (Kobe, Odom, Bynum) czy może cały trzon z tego sezonu? Jakie zmiany by się nie dokonały to na pewno będzie bardzo ciekawie.
A tymczasem mamy pierwszy zespół w finałach konferencji: Dallas Mavericks. Co będzie dalej? We will see.
Sztab trenerski Mavs pewnie puszcza to swoim graczom przed każdym spotkaniem, a ja nie powinien tego dalej rozpowszechniać. Jednak moja wiara w Lakers może góry przenosić, dlatego nie mam wyrzutów sumienia (choć lepiej, żeby Jeziorowcy tego nie oglądali). Poza tym fajnie się to ogląda.
Lakersi tej nocy przegrali kolejny mecz w Dallas. Stan rywalizacji 3-0 dla Mavs. I still believe. Co gorsza dwa ostatnie mecze to Lakers przegrali na własne życzenie, Mavs wcale nie grali na najwyższym poziomie, to Jeziorowcy nie pokazali nic szczególnego. Mimo to graczom Dallas należy się uznanie. W ostatnich sezonach zawsze mieli dobry sezon zasadniczy, ale odpadali w początkowej fazie playoffs. Teraz zanosi się na to, że przejdą drugą rundę bez przegranej. But I still believe. Kobe po dzisiejszej przegranej powiedział z całą pewnością siebie, że to nie ma znaczenia, pozostał jeszcze jeden mecz, a przecież w hokeju często zdarzają się wygrane z 0-3 na 4-3. Tylko, że to hokej… Podziwiam pewność Kobego, z drugiej strony to czy mógł coś innego powiedzieć mając za trenera Phila “Mistrza sztuk Zen” Jacksona :) I still believe. Lamar Odom powiedział po meczu, że nie ma wyjaśnienia dla tej przegranej, po prostu nie wie czemu przegrali. A Kobe dodał jeszcze: “Pewnie jestem niezdrowy na umyśle… ponieważ nadal wierzę, że wygramy tą serię… Być może jestem wariatem”. Myślę, że w obecnej sytuacji wszystkich wierzących w przejście do finałów konferencji przez Lakers można nazwać wariatami, a szczególnie Bryant’a, który w tym przoduje. Jeszcze bardziej intrygujące jest to, że Dwyane Wade docenia i popiera to “wariactwo” Kobego. “Czy to jest szalone? Tak, to jest szalone. Ale to dobre szaleństwo
On (Kobe) czuje, że mogą to wygrać, bo ta seria nie skończy się, chyba, że pokonają ich w czwartym meczu.” Tak więc skoro i Wade to popiera to nie wypada być przeciw. I still believe.
Steve Kerr powiedział, że spotkanie z cyklu “musimy to wygrać” dla Lakers będzie mecz nr 3, który… przegrali. Artest zawieszony, Gasola rzuciła dziewczyna (widać to na boisku, że coś jest z nim nie tak, teraz już wiemy co). Teraz to czwarte spotkanie będzie meczem “must be win” i jeśli Kobe&co. je wygrają to powinni przejść Mavs, a jeśli wygrają z Mavs to zrobią coś niesamowitego i na pewno zapiszą się w historii NBA, bo jeszcze nikt nie wygrał serii playoffs przegrywając 0-3. Jeśli wygrają to sam przygotuje spot o LA Lakers z motywem przewodnim NBA Where 0-3 to 4-3 wins happens, a to jest NBA – Where amazing happens, więc droga otwarta. I still believe. Jako, że jest to ostatni sezon Phila Jacksona nie chciałbym, aby tak wyglądało jego pożegnanie z NBA. Czy Lakers przejdą dalej czy nie, czy zdobędą mistrzostwo czy też nie Phil odejdzie (miał już odejść przed tym sezonem). Dojdzie też prawdopodobnie do przebudowy składu, a “ta era” Jeziorowców się zakończy. Dlatego I still believe. Mecz nr 4 już jutro o 21:30!
Na zakończenie walczący Andrew Bynum we wczorajszym meczu przeciwko Dallas, przechwyt i wsad – enjoy!
Lakers I believe
P.s. Tak naprawdę te trzy przegrane z rzędu to sztuczka Phila Jacksona i to wszystko zostało idealnie zaplanowane @InsideHoops:I think Phil Jackson instructed #Lakers to go down 0-3 in series vs #Mavericks as one big zen master mind trick.
Lakers przegrali minionej nocy z Mavs 81:93, stan rywalizacji to 2:0 dla Dallas. Niestety w samej końcówce (24 sekundy do końca) spotkania po niesportowym faulu na J.J. Barei, Ron Artest otrzymał drugi faul techniczny i został wyrzucony z meczu. Istnieje ryzyko, że zostanie zawieszony i nie zagra w meczu nr 3 w Dallas.
Po meczu napisał dziennikarz Lakers Mike Trudell “Phil Jackson powiedział, że istnieje ‘duża szansa’, że Artest zostanie zawieszony za faul techniczny na Barei; oczywiście ma nadzieję, że tak się nie stanie.“ Nie istnieje żadne, racjonalne wytłumaczenie dla zachowania Artesta, ten faul był głupi i nie potrzebny. Widać, że Ron Ron musiał być sfrustrowany faktem, że JJ. Barea zdobył 12 punktów, czyli tyle co cała ławka Lakers.
Dzisiejszej nocy w przerwie meczu Detroit Pistons i Chicago Bulls pod kopułą hali sportowej The Palace of Auburn Hills w której swoje mecze rozgrywa zespół z Detroit zawiśnie koszulka z nr 10 w której w latach 1986-1993 grał Dennis Rodman.
Pistons wybrali Rodmana w 1986 roku w drugiej rundzie draftu z numerem 27. Popularny “Robak” pomógł Detroit wywalczyć dwa razy pod rząd Mistrzostwo NBA w sezonie 1988/89 i 1989/90. Również wtedy otrzymał dwa razy z rzędu nagrodę dla najlepszego obrońcy w NBA. W 1992 zdobył pierwszą z siedmiu nagród dla najlepiej zbierającego zawodnika notując 18 zbiórek na mecz, a także ustanowił swoje carer high w zbiórkach w meczu przeciwko Indiana Pacers, zbierając aż 34 piłki. W roku 1993 trafił do San Antonio Spurs, gdzie grał również z #10. Dzięki świetnej grze na tablicach Rodman zwyciężył w klasyfikacji pod względem zbieranych piłek, a David Robinson otrzymał nagrodę dla najlepszego strzelca. W następnym sezonie Robak pomógł Ostrogom wygrać 62 spotkania (ustanawiając rekord klubu) i dotrzeć do finału konferencji zachodniej.
W latach 1995-98 Rodman grał w Chicago Bulls razem z M.Jordanem i S. Pippenem zdobywając trzykrotnie tytuł Mistrzów NBA. W pierwszym sezonie gry dla Byków MJ, Pippen i Rodman znaleźli się w NBA All-Defensive First Team. Po odejściu z Chicago Jordana, Rodman trafił do Los Angeles Lakers, a następnie do Dallas Mavericks, gdzie zakończył karierę. ( Przy okazji polecam ciekawy artykuł pt.: Gdyby Rodman pozostał w Lakers )
Zgodnie z zasadami, jeśli numer został zastrzeżony to inny gracz nie może grać w koszulce z tym numerem. Tak było w Chicago, gdzie #10 jest zastrzeżony dla Bob’a Love i Rodman nie mogąc grać z dziesiątką wybrał numer 91 (9+1=10). W tej chwili w Detroit z #10 gra Greg Monroe. Rodman dał mu jednak pozwolenie, aby Monroe mógł dalej nosić #10 na koszulce.
Z chęcią obejrzę dzisiejszy mecz Detroit vs Chicago, aby móc ponownie zobaczyć D. Rodmana na parkiecie, szczególnie że zastrzeżenie jego numeru będzie miało miejsce podczas meczu dwóch drużyn z którymi był najdłużej związany i święcił największe sukcesy. Dennis gdy się wzruszał zazwyczaj uronił łezkę, tym razem pewnie nie będzie inaczej.
Poniżej skrót z meczu w którym Dennis Rodman zanotował 34 zbiórki
BOS 107:97 SAS Spurs i Celtics od meczu gwiazd mają mały problem. Nie mogą wejść we wcześniejszy rytm wygrywania. W ostatnich 10 meczach oba zespoły zanotowały po 5 porażek i 5 wygranych. Dzisiaj zwycięską ręką z pojedynku wyszli Celtowie pokonując na wyjeździe San Antonio Spurs, którym nie pomógł powrót podstawowych zawodników w tym Tim’a Duncan’a.
Na zakończenie pierwszej połowy mieliśmy remis 49:49. Po zmianie stron Spurs uciekli C’s na 5 punktowe prowadzenie 54:49. Wtedy nastąpił moment przełomowy w którym Boston robiąc run 12:2 wyszedł na prowadzenie 61:56. Zdobytego w 3Q prowadzenia nie oddał już do końca spotkania. Autorem sukcesu Celtów była cała Big 4 razem z Baby Davisem i Jeramaine O’Neal, który zagrał pierwszy mecz po kontuzji. Paul Pierce był bliski triple-double – 21 pkt. 11 zb. 7 as., najwięcej puntków zdobył Rajon Rondo (22 pkt. 5 zb. 14 as.), swoje 20 pkt. i 9 zb. dorzucił KG, Baby 16 pkt. i 8 zb., Ray Allen 13 pkt, a J.O’Neal 5 pkt (2/2 z gry i 1/1 z wolnych). Niestety podstawowy center Bostonu Nenad Krstić zagrał jedynie 10 minut z powodu kontuzji kolana jakiej wczoraj doznał. W tym czasie nie zdobył żadnego punktu i nie zebrał ani jednej piłki. Boston ma aktualnie 4 bilans w lidze, a 2 na wschodzie – 52:22. Przed nimi kilka ważnych spotkań i oczywiście playoffy, a nadal nie ma pewnej informacji kiedy do gry wróci Shaq. Wg. ostatnich doniesień miał się pojawić 4 lub 5 kwietnia, na razie jednak cisza.
LAL 110:82 DAL Dzięki dzisiejszej wygranej z Dallas, Lakers zrównali się bilansem z Chicago Bulls 54:20 i są razem z nimi na drugim miejscu w lidze. Jest to 8 wygrana LA z rzędu, którzy są 16:1 od meczu gwiazd. Jeziorowcy zwyciężali w każdej z kwart zdobywając w 1, 3 i 4 po 28 oczek, a w 2Q jedynie 26. Najskuteczniejszym graczem LA był Kobe Bryant zdobywając 28 punktów. Tuż za nim uplasował się Pau Gasol – 20 pkt. i Andrew Bynum, który trafiając 18 pkt. i zbierając 13 piłek zaliczył tej nocy double-double. Nieoceniony był jak zwykle Lamar Odom. Pod koniec 3Q trafił trójkę na wynik 82:70 dla Lakers, a na początku 4Q dołożył jeszcze dwie (3 celne rzuty za 3 z rzędu) i doprawił udanym wjazdem pod kosz zdobywając razem 11 pkt. z rzędu (w całym meczu miał 16 pkt.) dając wynik 90:70 dla LA. Jednym słowem Lamar Odom vs Dallas Mavericks 11:0.
13 pkt. (w tym 2×3) i 6 as. dorzucił odmieniony Ron Artest, który od połowy lutego jest w świetnej formie i stanowi istotny element drużyny. Po akcji Rona 2+1 w połowie 4Q nie obyło się oczywiście bez całowania swoich bicepsów (na zdjęciu powyżej).
W 3 minucie 4Q miała miejsce akcja, które nie miała nic wspólnego z koszykówką. S.Blake kryty przez J. Terry’ego wbiegał pod kosz i był faulowany. Gdy Blake próbował łapać równowagę faulujący go wcześniej Terry popchnął go, aż Blake upadając wyleciał poza parkiet. Zawodnik Lakers szybko wstał i podbiegł do gracza Dallas. Tak samo szybko znaleźli się tam sędziowie, którzy chcieli rozdzielić dwóch graczy. Do akcji wkroczył Matt Barnes z LA uderzając Terry’ego. Do Barnes’a podbiegł Haywood z Mavs chcąc go odciągnąć od całej sytuacji. Gdy Matt powoli odpuszczał i mijał ławkę Dallas powstrzymywał/przytrzymywał go asystent trenera Mavs (nie wiem co chciał tym osiągnąć). Barnes oczywiście się nie dał, odepchnął wroga i szybko wydostał się z opresji. Na koniec przechwycił go Odom i spokojnie odprowadził do szatni. W całej sytuacji jasne jest, że zaczął Terry, który chyba był sfrustrowany nieuchronnie zbliżającą się porażką jego zespołu. Zarówno on jak i Barnes powinni zostać zawieszeni (np. JT na 2 spotkania, MB na 1). Od razu po całej awanturze z boiska został wyrzucony Barnes i Blake z Lakers oraz Terry i Haywood z Dallas. Terry ok, ale Haywood? Oglądałem powtórkę kilkukrotnie i nie mogę się dopatrzeć za co go wyrzucili (fakt, nie powinien się wtrącać i może właśnie za to). Bardzo mądrze zachował się w tej sytuacji Kobe. Podczas zbliżenia kamery na ławkę LA widać jak Kobe ruchem ręki pokazuje, żeby nikt z graczy jego zespołu nie próbował interweniować, jakby chciał powiedzieć “Panowie, nikt się stąd nie rusza”. I bardzo dobrze, bo LA mogłoby stracić więcej graczy, a to im teraz niepotrzebne. Co prawda w końcówce spotkania sędziowie wyrzucili jeszcze Shannona Browna, ale mam nadzieję, że konsekwencje w jego przypadku nie będą dotkliwe.
Poniżej do obejrzenia cała sytuacja:
Lakers grają dzisiaj z Utah w Salt Lake City prawdopodobnie bez M.Barnes’a. Dotychczas Jeziorowcy przegrali z Utah pierwszy mecz, natomiast w rewanżu zwyciężyli. Tym razem powinno się odbyć bez niespodzianek i mam nadzieję, że bilans LA po dzisiejszym meczu zwiększy się o jedną wygraną.
Phoenix Suns doznali kolejnej porażki tym razem z Dallas Mavericks 91:83 mając już cztery mecze straty za Memphis. Na 6:47 do końca mecz był remis 79:79. Zawodnicy obu drużyn przez ponad 4 minuty skutecznie nie mogli trafić żadnego punktu z gry, rzucając jedynie osobiste Dallas 2/4, Phoenix 2/2. Gdy tablica wyników wskazywała remis 83:83 Jason Kidd trafił za 3. Był to punkt przełomowy końcówki w której zdecydowanie lepsi byli gracze Mavs. W następnej akcji Kidd dołożył jeszcze jeden rzut za 3 i przy wyniku 89:83 było praktycznie po meczu. W crunch time gracze Phoenix mieli zdecydowanie za dużo strat co wykorzystali goście robiąc run 12:4.
Pozytywnym aspektem meczu był na pewno Marcin Gortat, który po sobotniej operacji złamanego nosa błyskawicznie powrócił do gry grając jedynie z plastrem na nosie – jak sam powiedział:
“I wont play with mask for sure !!! just little tape!!! P.machine doesnt need any funny mask!”
Tej nocy wyszedł pierwszy raz w podstawowym składzie jako center (wcześniej był już w Suns w S5, ale jako PF). Grał najdłużej z wszystkich zawodników Suns notując swoje kolejne double-double i zaliczając 20 pkt. (8/13 x2 i 4/4 x1), 15 zb., 3 bloki, 1 as. i niestety 4 straty. Jared Dudley dorzucił swoje 20 pkt. i 5 zb., J. Childress 12 pkt., Frye 10 zb. (nie zdobywając żadnego punktu) , a Steve Nash 6 pkt., i 10 as. Następne spotkanie już we wtorek w Sacramento z miejscowymi Kings. Pierwsza piątka Phoenix ma być taka jak w dzisiejszym meczu.
Marcin Gortat o przegranej:
“Tought loss guys!! Too many missed shots! We hold them for 40 min and than we couldnt come up with anything!”
o koszykówce, BlackBerry, zwierzakach, dobrej paszy